the anthropocene index

climate

menu>

Ekologia instytucji - warsztaty pilotażowe

2019-01-16

W 2018 roku prowadziłam pierwszy warsztat z cyklu „Ekologia instytucji“ skierowany do pracowników instytucji kultury (Praktycy kultury). Spotkanie odbyło się we Wrocławiu 13 grudnia, gdzie pojechałam na zaproszenie Strefy Kultury. Okazało się, że wielu z nas, a więc pracowników kultury czuje, że racjonalne zarządzanie zasobami jest sprawą ważną i rozumiemy jak to się łączy ze zmianami systemowymi. Warsztaty miały charakter pilotażowy, a ich uczestnicy mieli dowiedzieć się, w jaki sposób określać cechy ekologicznej produkcji kulturalnej na każdym etapie jej przygotowania, zaproponować skalę potrzebnych zmian w organizacji instytucji i wskazać te, które są możliwe do zastosowania w danym momencie.


fot. ściana nieczynnego budynku Trafostacji przekształconej przez Joannę Rajkowską w miejski rezerwat.


Jakie były założenia?

 

Codziennie produkowana jest ogromna ilość różnych wydarzeń, instytucje działają pełną parą, wypuszczane są kolejne premiery, organizowane koncerty, wystawy i festiwale. Potrzeba stworzenia czegoś spektakularnego, co będzie konkurencyjne wobec bogatej oferty kulturalnej, usuwa z pola widzenia refleksję nad konsekwencjami angażowania zasobów. Punktem odniesienia nie powinna być skala działania i ilość zaangażowanych środków, ale rozważnie zaplanowane działanie. Podejście ekologiczne zakłada skromność i minimalizm, ciekawy pomysł oparty na dostępnych środkach, wspieranie działań grupowych. Planując projekt kulturalny albo program instytucji warto zastanowić się na tym, czy dla zrealizowania własnej idei albo misji potrzebne są gwiazdy z zagranicy, wielkoskalowe prace artystyczne, nowa architektura wystawy, jednorazowe kubeczki i ulotki.

 

O czym dyskutowaliśmy i jakie tematy najbardziej nas poruszyły?

 

Rozmawialiśmy o tym, że ekologia instytucji jest wielopoziomowym działaniem na rzecz bardziej zrównoważonego wykorzystywania zasobów. Ważne jest zarówno to, co materialne, jak i relacje pomiędzy pracownikami, długofalowe planowanie programu oraz włączanie do współpracy lokalnej społeczności. Cofnęliśmy się na chwilę w przeszłość, a konkretnie do lat 60. XX wieku, kiedy w Europie Zachodniej i w Stanach Zjednoczonych instytucje kultury zaczęła pojawiać się refleksja nad modelami partycypacji. Kolejne dekady przyniosły rozkwit różnych sposobów włączania społeczności w program. Z perspektywy czasu wiemy, że partycypacja to nie jest to samo, co zwiększanie liczby publiczności. Celem nie jest większa skala oddziaływania, ale bardziej uważne przyjrzenie się temu, kto nas odwiedza i dlaczego, czy z jakiś – prozaicznych czasami – powodów nie utrudniamy dostępu grupom, które mają trochę inne potrzeby (brak przewijaków, opisów w innych językach niż polski etc.). Partycypacja wymaga zaangażowania zasobów i osób w daleko bardziej zaawansowanym stopniu niż dzieje się to zazwyczaj, dlatego też wiele instytucji działa w tradycyjnych schematach. Więcej na ten temat pisze Nina Simon – wieloletnia dyrektorka Museum of Art and History w Los Angeles, autorka bloga: museum 2.0, założycielka Of, by and for all - organizacji, która konsultuje i wspiera działania partycypacyjne. Simon jest także autorką darmowego podręcznika „The Participatory Museum”.

We Wrocławiu partycypacja była punktem wyjścia do rozważań jak można ją połączyć z myśleniem ekologicznym i czerpaniem z lokalnych zasobów. Inspiracją mogą być ekomuzea, a więc muzea etnograficzne i historyczne, zazwyczaj poza dużymi ośrodkami miejskimi. Lokalizowane są zazwyczaj w budynkach, których historia i otoczenie buduje kontekst dla prezentowanych tam wystaw czy wydarzeń. Wiele przykładów takich muzeów podaje w swojej książce Peter Davis „Eco-museums: A Sense of Place” (Leicester University Press, 1999).  

Dyskutowaliśmy więc o budynkach, które same w sobie mogą być zrównoważone. W epoce kryzysu klimatycznego powinny powstać standardy ekologiczne dla budynków finansowych z pieniędzy publicznych. Wykorzystanie odnawialnych źródeł energii, ograniczone zapotrzebowanie na nią i możliwość adaptacji w kontekście rozwijających się technologii, to tylko kilka pomysłów na takie działania.

Innym poziomem refleksji ekologicznej jest to, co można zrobić w instytucji na mniejszą skalę, to co nas irytuje i wiemy, że jest związane ze zmianą nawyków. Rozmawialiśmy o segregacji śmieci i papierowych ręcznikach, ale także o szkoleniach, które mogłyby dotyczyć zrównoważonego zarządzania zasobami. Pojawiły się sugestie audytu ekologicznego czy wypracowania standardów ekologicznych. Pracownicy bardzo dobrze wiedzą, jak wygląda „obieg materii”, a więc warto uwzględnić także ich sugestie. Większość osób nie pochwala nadprodukcji, którą rozumie zarówno jako zbyt dużą ilość projektów, jak i brak refleksji nad ich sposobem realizowania. Podczas warsztatów padały konkretne propozycje tego, jak można na co dzień minimalizować produkcję i konsumpcję śmieci. Zadrukowane z jednej strony kartki zanoszone były do przedszkola. Dzieci mogły rysować po drugiej stronie, albo przerabiać papier na coś innego. Zamiast kupować sprzęt, np. audio-wideo, można go wypożyczać od innych instytucji. Niestety te praktyki nie są wspierane przez organizatorów, dla których najbardziej istotne jest by zgadzał się stan magazynu. Innym pomysłem były cyfrowe publikacje drukowane „na życzenie”, a w kolofonie książki albo wystawy mogłyby się znaleźć nazwiska osób albo nazwy instytucji, które podzieliły się swoim zasobem (np. kwiaty od Julii, krzesła od galerii XY etc.). Istotnym polem do dyskusji w kontekście zrównoważonej instytucji jest reklama w ramach, której produkuje się druki ulotne, wyrzucane po zamknięciu projektu. Innym podejściem do tego tematu byłoby wykorzystywanie już istniejących wzorów dla plakatów i modyfikowanie ich, używanie papieru z recyklingu, drukowanie wszystkiego w mniejszej ilości, albo nie drukowanie, używanie liternictwa ręcznego, a nie folii.

Dla większości nas zebranych na zajęciach we Wrocławiu oczywistym było, że ekologia wiąże z etyką działania z ludźmi i w określonym środowisku. Zazwyczaj towarzyszy jej jakiś zestaw wartości, które osoby chcą promować. Może to być troska o konkretne miejsce, grupę ludzi albo poza-ludzi, skromność w działaniu i chęć dzielenia się ideami oraz zasobami. Czasami jest to szacunek dla myślenia strategicznego czy długofalowego, w którym rozważnie planuje się kolejne kroki, rezygnując ze spektakularności. Czy etyka ekologiczna mogłaby się stać częścią statutów instytucji kultury? Taka propozycja także padła. Może to pomysł do wykorzystania?

top