Aleksandra Jach: What do you think about the popularity of the term Anthropocene? Do you see continuity in thinking about the environment from 1960s till now?
Nance Klehm: I am forty-nine years old, which means I was born in 1965. A lot of the teachers I had were either very influenced by the environmental movement, or they resisted it. Feminism was also a very strong influence from the time among the teachers I had. Most of my growing up took place in the 1970s, and these things were in the background, although my parents were farmers so they were a bit more conservative in their thinking. While I was at the University, I was surrounded by adults who were really asking questions about a place for women in the world, the way we address our environment, land use, ecology.
Aleksandra Jach: At the Translocal Institute for Contemporary Art you are trying to “combine the particular insights gained from being deeply based in one or more localities with the comparative perspective gained by working in more than one discursive context”. I think you share this attitude with many environmental scientists and activists. The difference is that you are working mostly in the ecosystem of global art world. How do you evaluate the potential and limitations of this network?
Maja and Reuben Fowkes: We are concerned with the art world, but we don’t see ourselves as working within one closed system, such as the global art world, which is associated with the circuit of biennials and art fairs, but rather inhabit an art world that is part of other systems. We also try to open the art world up to other trans-disciplinary perspectives, as ecology itself is trans-disciplinary and all-encompassing. This often means working at the interstices of the art world and the worlds of academia, science, eco-activism and so on. Both scientists and activists face challenges in seeing beyond not only their disciplines and specific campaigns, but also their geographical contexts. With greater awareness of the interconnectedness of problems on a planetary scale, there is a growing tendency to relate specific local questions to what is happening elsewhere, and contemporary art has the potential to galvanize these more outward-looking and comparative perspectives.
Aleksandra Jach: I have learnt about your work by following the Arts Catalyst. I found out that this platform for art/science projects from the UK supported your "Primate Cinema" project and I thought that this was a brilliant idea to direct films addressed primarily to an audience of chimpanzees. I read your gesture as an invitation to imagine culture beyond the human and this is especially important in the context of the development of the concept of Anthropocene which I understand as a call to understand our postnatural reality.
Rachel Mayeri: I'm certainly interested in art and animals in the Anthropocene, and I've been thinking and working on the issue of captive animals, enculturated within island-like reserves or urban institutions such as zoos. It is a sad state of affairs, but I hope to encourage empathy, expanding beyond the anthropocentric, to imagine non-human subjectivities. I will be contributing to a show at Art Laboratory Berlin in May on non-human subjectivities, on play, animals, and cognition. In other work in 2016, I will be creating artwork on the networks of scientists, local people and animals in biodiversity-rich zones like Madagascar and Borneo.
Aleksandra Jach: Pretekstem do naszej rozmowy jest hasło „antropocen”, które gromadzi w sobie różne postawy, myśli, tematy, obecne w debatach publicznych od dawna. Na początku chciałabym więc was zapytać jak oceniacie ewolucję świadomości ekologicznej Polaków podczas ostatniej dekady? Czy jako osoby zaangażowane nie tylko w działalność artystyczną, ale także aktywistyczną widzicie jakąś istotną zmianę?
Tatiana Czekalska / Leszek Golec: Co do ewolucji świadomości – kilka przykładów : przez internet można kupić wege karmę dla psów-kotów- mamy w miastach Eko patrole... bezpłatne sterylizacje…do instytucji kultury można wejść z psem, zaostrzyły się kar dla krzywdzących zwierzęta, nasiliły się kampanie anty futrzarskie, w każdym markecie powstaje półka z produktami eko, prężnie działają cohabitaty, jest nowy kierunek studiów- Animal Studies, w dziwnych miejscach, zauważalne przejawy zmian- naczelnik pewnego aresztu śledczego... reprezentant, rzecznik, przedstawiciel prawa łamie przepisy sanitarne, pozwolając na gniazdo gołębi w celi z więźniami… zgadza się na wspólne mieszkanie ptaków i ludzi, a w menu więziennym jest wegańska oferta... Absolutna nowość- we współpracy ze Strażą dla Zwierząt więźniowie z Aresztu Śledczego w Stawiszynie koło Radomia opiekują się zwierzętami, biorą udział w pierwszym w Polsce, eksperymentalnym programie resocjalizacyjnym. Pod Poznaniem, powstaje Dom Pana Kota i Jego człowieka, pierwszy w Europie ośrodek felinoterapii, w którym osoby z niepełnosprawnością intelektualną będą leczone przez kontakt z kotami.
Aleksandra Jach: Chciałabym z Tobą porozmawiać o antropocenie, który jest związany z problemem kryzysu ekologicznego i jego konsekwencjami. Wydaje mi się, że w Polsce skala ludzkiego wpływu na środowisko nie jest wystarczająco obecna w publicznej debacie. Problemy związane ze środowiskiem przedstawiane są w polskich mediach jako wyizolowane wobec kontekstu społecznego, politycznego, ekonomicznego. Bardzo często podkreślana jest dychotomia pomiędzy interesami grup społecznych, które mają prawo do konsumowania różnych dóbr, albo nie mogą sobie pozwolić finansowo na zmianę pewnych praktyk (np. palenie śmieciami w piecu), a interesami tzw. "przyrody". Te ostatnie rozumiane są jako wartość biologiczna (unikalność konkretnego ekosystemu), która jednocześnie wydaje się wielu osobom, czymś abstrakcyjnym.
Równolegle, pojawiają się inicjatywy, które są intuicyjnym, afektywnym komentarzem odnośnie tego, że jednak środowisko, które współtworzymy, jest czymś więcej niż wartościowym w kategoriach kapitalistycznych interesem. To także "dobro wspólne", o które chcą walczyć. Czym dla Ciebie jest działanie na rzecz środowiska, albo myślenie ekologiczne? Czy używasz tych pojęć, kiedy mówisz o swojej praktyce?
Cecylia Malik: Czasami podpisuję się jako aktywistka i ekolożka, ale nie lubię tych określeń. Aktywistka to dla mnie działaczka społeczna, a ekolog – miłośnik Gorców czy Tatr. Nie lubię ekologii rozumianej jako styl życia i modę, bo sprawy natury są bardzo poważne.
Przykładowo, ostatnio ponownie powrócił pomysł na to, by polskie rzeki były drogami. Wprawdzie to nic nowego, bo już w latach 60. były plany, by z Wisły zrobić drogę dla węgla. Niemniej jednak trzeba pamiętać, że dostosowanie jej do tych celów, wymaga tak naprawdę dewastacji ctego specyficznego ekosystemu. Myślenie ekologiczne to dla mnie świadomość czym na przykład jest rzeka Wisła. Jak bardzo jest unikatowa, nawet w skali Europy. Głównie z tego powodu, że w PRL-u nie mieliśmy pieniędzy, by ją zmodernizować. Dzięki temu uchowała się przepiękna, meandrująca rzeka z łachami, a w stolicy, nad Wisłą mamy dziką plażę. To jest absolutny skarb, nasze dziedzictwo, które jest niesamowitą wartością.
Myślenie ekologiczne to dla mnie także obrona wartości i nietrwonienie majątku publicznego. Tak jak w przypadku naszej walki o Zakrzówek. Miejsce to jest niesamowicie cenne i wartościowe z wielu powodów. Przede wszystkim egzystencjalnych – czyste powietrze i woda to podstawowe rzeczy bez, których nie możemy żyć, ale także estetycznych – bardzo ważne jest dla mnie piękno natury. Polska nie jest wyjątkowo pięknym krajem, w sensie rozmaitości krajobrazu, więc jeżeli zdarzają się tu i ówdzie takie miejsca, powinniśmy się o nie troszczyć jak o skarb.
Aleksandra Jach: I would like to ask you about usefulness of the concept of the Anthropocene in the practice of cultural manager, curator and writer? The Gaia hypothesis, a planet-scale holistic concept that encourages us to personify the Earth, at the same time denying the same to the single man. In the Anthropocene, a man can play a role of a steward or guardian again. What do you think about performative potential of both concepts?
Nicola Triscott: The notion of the Anthropocene – that the scale of human influence on the planet is now so large that humanity may constitute a geological force – has provided a simple, powerful concept for scientists and environmentalists to grasp and convey the scale of human impact on the planet, and it has been taken up enthusiastically by the humanities and the arts world. I think that the exploration of the Anthropocene through philosophy, literature and art has raised interesting questions about death, the end of civilization, memory and archives, and concepts of deep time, which has developed the cultural discourse within which the Arts Catalyst’s work is situated.
My own curatorial and research work, as director of Arts Catalyst, however, particularly over the past decade, has been framed and influenced more by the concept of the ‘global commons’, that I have found helpful in considering and questioning strategic relations of power and production, and associated issues of inequality, commodification, ownership, control and conflict, and through which to explore the complex mosaic of human activity, politics, natural resources and technology. The Anthropocene, as conceptualised as a geological epoch, tends to disempower the individual, faced as we are with irreversible processes on a global scale, while the ‘commons’ situates the issue in the political and social domain, within the scope of some human affect, at least in our response and adaptation.
Aleksandra Jach: Do we need ecological thinking in art practices and cultural institutions?
Antje Majewski: Yes, we do! We need ecological thinking everywhere, including art, education, daily life – everywhere. Ecological thinking, just as feminist thinking, is for me not an extra topic. If you take ecological thinking seriously, it is a way of being in the world, of relating yourself to what is around you and of course affects anything you do. Including to make art, or shows, or write articles, or run an institution.
Ideologie związane z pojęciem antropocenu zachęcają do śmiałego projektowania przyszłości. Problemy o skali planetarnej, takie jak zmiana klimatu, utrata bioróżnorodności, czy zanieczyszczenia powietrza, gleby i wody, wymagają gotowości do ponadnarodowej współpracy. Często jednak w projektowaniu rozwiązań, które mogłyby być aplikowane w różnych częściach świata, powtarza się podobne wzory nierówności i dominacji, jakie kształtują zglobalizowaną politykę, życie społeczne i ekonomiczne. Wiara w przyszłość gatunku ludzkiego, a właściwie tej jego części, która obecnie radośnie konsumuje większość zasobów i produkuje największe ilości odpadów, wyrażana jest przykładowo przez zwolenników geoinżynierii i rozwiązań technokratycznych. Twierdzą oni, że problem eksploatacji ludzi i nie-ludzi rozwiąże sztuczna chmura, bakteria zjadająca plastik, albo promocja energii odnawialnej.
W narracji o kryzysie środowiskowym koniec świata i gatunku ludzkiego wydaje się tak samo niewyobrażalny jak koniec kapitalizmu, a poczucie, że każde działanie jest wpisane w logikę systemu, nie pomaga w proponowaniu odważnych sposobów na przekroczenie tego impasu. Dominujące siły globalizacyjne, najczęściej zamieniające dobra wspólne, pracę (także troski) ludzi i nie-ludzi bardzo poważnie podchodzą do wyobraźni. Jeżeli ma ona status faktu społecznego (Arjun Appadurai), m. in. jest czymś niemniej realnym, jak wynagrodzenie za pracę, czy prawa człowieka, propozycje alternatywy powinny mieć podobnie silny status. Przestańmy więc mówić, że nie ma nic poza globalnym kapitalizmem. Przyszłość jest tu i teraz.
Aleksandra Jach: Czym jest dla Ciebie ekologia? Czy myślisz o sobie jako artystce tworzącej projekty ekologiczne?
Joanna Rajkowska: Ekologia to w moim rozumieniu sieć współzależności warunkujących życie na Ziemi. W dojmujący sposób zdestabilizowana przez Homo Sapiens. Zastanawiam się, czy w obecnej sytuacji możliwy jest projekt ekologiczny. Bo być może jest to projekt, który po prostu nie destabilizuje środowiska (jeszcze bardziej)? Wydaje mi się istotne, żeby brać pod uwagę i rozumieć wszelkie procesy prowadzące do realizacji projektu, nie tylko jego konsekwencje. Każde artystyczne działanie wymaga tak kolosalnej ilości energii, że nawet lecąc na wernisaż i spalając przy okazji 2,5 tony paliwa na godzinę przyczyniamy się do tej destabilizacji. Sztuka nie jest produkowana w próżni, tylko w ramach istniejących możliwości technologicznych. Więc spalamy paliwa kopalne (transporty, energia potrzebna do operowania maszynami, ogrzewanie) i przyczyniamy się do produkcji odpadów, które bardzo ciężko jest utylizować. Oczywiście można się pocieszać, że artyści stanowią niewielki procent społeczeństwa i mają znikomy wpływ na sytuację. Z tych wszystkich, tragicznych zresztą powodów, żadnego ze swoich projektów nie uważam za ekologiczny.
Aleksandra Jach: How to represent complexity of data and be effective in communication at the same time? Is it possible to combine those two assumptions? These were the issues I was thinking off, while reading your blog post “What would feminist data visualization look like?”
Catherine d'Ignazio: The post came from my observations during my work at Emerson College and the MIT Media Lab. I spend a lot of time teaching journalism and communication, and also teaching art students. One of the things that I see in those novices, especially those who don't consider themselves technical, is the rhetorical power of data visualization. As data visualization becomes a more mainstream form of communication, we also have to be careful with the aura of truth they often invoke. The deeper understanding of the way photographs are produced and ways that they can be manipulated, means we have a more sophisticated understanding of photography. It is now not so difficult to say whether a photo can actually prove something or not. I think that even basic understanding towards data visualization has become more sceptical. When you see a photo, you do not just assume that it is true, because it depends on where you see it, what is the delivery mechanism etc. It matters if it is in the New York Times versus Buzzfeed.
W 2018 roku prowadziłam pierwszy warsztat z cyklu „Ekologia instytucji“ skierowany do pracowników instytucji kultury (Praktycy kultury). Spotkanie odbyło się we Wrocławiu 13 grudnia, gdzie pojechałam na zaproszenie Strefy Kultury. Okazało się, że wielu z nas, a więc pracowników kultury czuje, że racjonalne zarządzanie zasobami jest sprawą ważną i rozumiemy jak to się łączy ze zmianami systemowymi. Warsztaty miały charakter pilotażowy, a ich uczestnicy mieli dowiedzieć się, w jaki sposób określać cechy ekologicznej produkcji kulturalnej na każdym etapie jej przygotowania, zaproponować skalę potrzebnych zmian w organizacji instytucji i wskazać te, które są możliwe do zastosowania w danym momencie.
fot. ściana nieczynnego budynku Trafostacji przekształconej przez Joannę Rajkowską w miejski rezerwat.
Dzisiaj króciutko o zachowaniach efektywnych i blokujących. Kiedy pracujecie w grupie, dostajecie masę informacji na poziomie werbalnym i niewerbalnym. Osoby różnie się zachowują, temat może być trudny, pogoda nie taka. Ktoś się spóźnił na spotkanie, albo w przypadku spotkań online - zacina go / ją podczas mówienia. A ty chcesz poprowadzić spotkanie, jak najlepiej...
Na co zwrócisz uwagę? Poniżej przykłady efektywnych i blokujących zachowań.
Ktoś aktywnie słucha - upewnia się co jakiś czas, czy dobrze rozumie,
albo
mówi: "tak, ale...", "zgadzam się, ale nie wzięłaś / wziąłeś pod uwagę..."
Ktoś stara się zgłębić temat i jak go widzą pozostałe osoby,
albo
blokuje dyskusję, dystansuje się.
Ktoś włącza się do rozmowy,
albo
wycofuje.
Ktoś szuka punktów wspólnych,
albo
krytykuje.
Ktoś koncentruje się na podłożu konfliktu,
albo
szuka winnych.
Ktoś klaryfikuje,
albo
zbacza z tematu.
Ktoś proponuje idee,
albo
dominuje innych.