Aleksandra Jach: At the Translocal Institute for Contemporary Art you are trying to “combine the particular insights gained from being deeply based in one or more localities with the comparative perspective gained by working in more than one discursive context”. I think you share this attitude with many environmental scientists and activists. The difference is that you are working mostly in the ecosystem of global art world. How do you evaluate the potential and limitations of this network?
Maja and Reuben Fowkes: We are concerned with the art world, but we don’t see ourselves as working within one closed system, such as the global art world, which is associated with the circuit of biennials and art fairs, but rather inhabit an art world that is part of other systems. We also try to open the art world up to other trans-disciplinary perspectives, as ecology itself is trans-disciplinary and all-encompassing. This often means working at the interstices of the art world and the worlds of academia, science, eco-activism and so on. Both scientists and activists face challenges in seeing beyond not only their disciplines and specific campaigns, but also their geographical contexts. With greater awareness of the interconnectedness of problems on a planetary scale, there is a growing tendency to relate specific local questions to what is happening elsewhere, and contemporary art has the potential to galvanize these more outward-looking and comparative perspectives.
Aleksandra Jach: Skąd się wzięła popularność antropocenu?
Marcin Ryszkiewicz: Ja mam do tego pojęcia lekko sceptyczny stosunek, dlatego że jest ono ściśle geologiczne, ale karierę robi głównie gdzie indziej. Antropocen to dalszy ciąg epok ery kenozoicznej, które jeszcze w XIX wieku wydzielił Charles Lyell nazywając je kolejno eocen, miocen i pliocen. Potem dodano do tego jeszcze paleocen, oligocen, jeszcze później plejstocen, no i ostatnio holocen. To nietypowe nazwy w tabeli stratygraficznej, bo nie odnoszą się do żadnych wydarzeń biologicznych, ani geologicznych, a jedynie do stopnia podobieństwa do świata dzisiejszego (eo-, mio-, plio- itd. oznaczają w przybliżeniu „coraz bardziej współczesny”). Inne epoki mają nazwy pochodzące od nazw geograficznych (jak kambr czy dewon), albo od nazw skał, tak jak kreda czy karbon. W epokach Lyella kończących się na –cen („nowy”) przyjęto jako wyznacznik udział procentowy ślimaków morskich w osadach trzeciorzędowych – im mniejszy procent ślimaków na danym obszarze, tym starsze piętra wydzielał badacz. Granice pomiędzy tymi piętrami nie odzwierciedlają jakichś wybitnych wydarzeń geologicznych. Natomiast wcześniejsze piętra i epoki nazywano najczęściej w związku z wielkim wymieraniem albo ruchami górotwórczymi. Coś wyraźnie działo się na tych granicach. W ujęciu Lyella podział na epoki to właściwie ściśle statystyczny proces przechodzenia do coraz młodszych okresów. Zależało mu na tym, żeby przedstawić tablicę stratygraficzną w sposób obiektywny, nie uzależniony od tych wielkich „wydarzeń”. Tymczasem antropocen niby wpisuje się w taki ciąg wydzieleń geologicznych, ale jednak ma znaczyć coś zupełnie innego. Moim zdaniem jako jednostka stratygraficzna nie ma większego sensu, natomiast jest to ważne pojęcie kulturowe, ale to nie ludzie kultury wprowadzają jednostki do tablicy stratygraficznej.
Aleksandra Jach: Scientists tell us that we are living in the Anthropocene, even though the geological community has not officially accepted this term. Earlier, we were confronted with various holistic concepts which aimed at describing how the Earth works as a system. I think in recent decades the Gaia hypothesis, introduced in 1972 by James Lovelock, has gained great popularity. Can you explain how you understand the role of such new terms? Do you think that they just popularize some ideas among a wider audience or do they also have the power to transform the scientific community?
Michael Jones: The idea of the Anthropocene is interesting to science and to society. Kate Raworth´s extension of the idea to a develop a safe and just operating space for humanity is even more interesting (http://www.kateraworth.com/doughnut/). They both draw attention to the fact that earth represents a limited resources for life, including human life, and that we need to think seriously about how human society is going to live in harmony with nature instead of attempting to dominate nature with technology. “The Limits to Growth” book, published in 1972, expressed similar ideas using complexity models to develop scenarios describing what might happen if…. The Gaia theory is also holistic in outlook and is based on complexity thinking. It includes the idea that physical parts of the earth behave in life-like ways (orogeny, erosion cycles, plate tectonics, etc.) which is controversial but still useful in helping us understand the dynamics of the planet and life on the planet. The Anthropocene, Gaia theory and “Limits to growth” - all have a certain emotive content which will catch peoples’ attention. Science is a conservative business, so the words themselves are less likely to sway scientific attention than evidence to support the theories and models. The words will have more popular appeal, but I am not sure that it is enough to have a transformative impact on society as a whole. I think that there is something a little scary about the Anthropocene and “Limits to Growth” which will drive some people to denial, others to anxiety and yet others to take action.