Ideologie związane z pojęciem antropocenu zachęcają do śmiałego projektowania przyszłości. Problemy o skali planetarnej, takie jak zmiana klimatu, utrata bioróżnorodności, czy zanieczyszczenia powietrza, gleby i wody, wymagają gotowości do ponadnarodowej współpracy. Często jednak w projektowaniu rozwiązań, które mogłyby być aplikowane w różnych częściach świata, powtarza się podobne wzory nierówności i dominacji, jakie kształtują zglobalizowaną politykę, życie społeczne i ekonomiczne. Wiara w przyszłość gatunku ludzkiego, a właściwie tej jego części, która obecnie radośnie konsumuje większość zasobów i produkuje największe ilości odpadów, wyrażana jest przykładowo przez zwolenników geoinżynierii i rozwiązań technokratycznych. Twierdzą oni, że problem eksploatacji ludzi i nie-ludzi rozwiąże sztuczna chmura, bakteria zjadająca plastik, albo promocja energii odnawialnej.
W narracji o kryzysie środowiskowym koniec świata i gatunku ludzkiego wydaje się tak samo niewyobrażalny jak koniec kapitalizmu, a poczucie, że każde działanie jest wpisane w logikę systemu, nie pomaga w proponowaniu odważnych sposobów na przekroczenie tego impasu. Dominujące siły globalizacyjne, najczęściej zamieniające dobra wspólne, pracę (także troski) ludzi i nie-ludzi bardzo poważnie podchodzą do wyobraźni. Jeżeli ma ona status faktu społecznego (Arjun Appadurai), m. in. jest czymś niemniej realnym, jak wynagrodzenie za pracę, czy prawa człowieka, propozycje alternatywy powinny mieć podobnie silny status. Przestańmy więc mówić, że nie ma nic poza globalnym kapitalizmem. Przyszłość jest tu i teraz.
Aleksandra Jach: Czym jest dla Ciebie ekologia? Czy myślisz o sobie jako artystce tworzącej projekty ekologiczne?
Joanna Rajkowska: Ekologia to w moim rozumieniu sieć współzależności warunkujących życie na Ziemi. W dojmujący sposób zdestabilizowana przez Homo Sapiens. Zastanawiam się, czy w obecnej sytuacji możliwy jest projekt ekologiczny. Bo być może jest to projekt, który po prostu nie destabilizuje środowiska (jeszcze bardziej)? Wydaje mi się istotne, żeby brać pod uwagę i rozumieć wszelkie procesy prowadzące do realizacji projektu, nie tylko jego konsekwencje. Każde artystyczne działanie wymaga tak kolosalnej ilości energii, że nawet lecąc na wernisaż i spalając przy okazji 2,5 tony paliwa na godzinę przyczyniamy się do tej destabilizacji. Sztuka nie jest produkowana w próżni, tylko w ramach istniejących możliwości technologicznych. Więc spalamy paliwa kopalne (transporty, energia potrzebna do operowania maszynami, ogrzewanie) i przyczyniamy się do produkcji odpadów, które bardzo ciężko jest utylizować. Oczywiście można się pocieszać, że artyści stanowią niewielki procent społeczeństwa i mają znikomy wpływ na sytuację. Z tych wszystkich, tragicznych zresztą powodów, żadnego ze swoich projektów nie uważam za ekologiczny.