the anthropocene index

creativity

menu>

Jak pracować w grupie? 3. Czy facylitatorka w coś wierzy?

2020-03-20


Co ma wiara do pracy w grupach? I na czym miałaby polegać? Osoba, która decyduje się na zrobienie czegoś z innymi ludźmi, musi liczyć się z tym, że wniosą oni do procesu grupowego całych siebie, razem ze swoimi emocjami, wartościami i sposobami działania. To może być trudny moment, ponieważ ujawniają się wtedy nie tylko jednostkowe predyspozycje, ale zaczynają działać relacje w zespole. W pracy kuratorskiej jest taki moment, kiedy wszystko wydaje się być pod kontrolą. To czas przygotowania do projektu. Czytanie, rozmowy, zbieranie wstępnych materiałów. W głowie powstają kolejne pomysły. Pojawia się ekscytacja. Już widzimy naszą wystawę, publikację, warsztaty, w wyobraźni przeprowadzamy akcję z sąsiadami, albo realizujemy z artystami prace w przestrzeni publicznej. Wszystko idzie świetnie, dopóki nie przechodzimy do kolejnego etapu, czyli zaproszenia do naszego świata innych ludzi. Świetnie przygotowani, prezentujemy scenariusz, a tu nagle zaczynają się pytania, wątpliwości, oceny. "To się nie uda", "Za drogie", "Już było", "Podoba mi się, ale", "Jakie jest moje miejsce w tym projekcie?", "Czy można dodać jeszcze x?". Ludzie wnoszą chaos ;) Wnoszą też nieprzewidywalność i kreatywność, energię i własne biografie. Piękno!

Trudno mi sobie wyobrazić, że można nie lubić ludzi, nie fascynować się innymi punktami widzenia i jednocześnie dobrze pracować w grupie. Dlatego pojawiła się ta wiara w tytule, ponieważ bycie facylitatorką, oznacza dla mnie postawę, w której noszę sobie otwartość wobec tego, co spotyka mnie w relacjach z innymi. Są różne szkoły oczywiście. Ktoś może powiedzieć, że wystarczy opanowanie narzędzi i można poradzić sobie z każdą grupą. Ja jakoś tego nie widzę. Taka sytuacja kojarzy mi się raczej z treningiem, którego celem jest wykonanie określonych ćwiczeń, a w najgorszym wypadku z manipulacją. W takim myśleniu nie ma zbyt wiele miejsca na ujawnienie siły samej grupy, jej potencjału i energii do działania. Proces facylitacji jest dla mnie oparty na osobie facylitatorki, grupie i narzędziach (tego nauczyłam się w Szkole Facylitacji Pathways).

Wierzę w to, że ludzie dokonują najlepszych wyborów, które były dla nich możliwe i dostępne w danym momencie. Podążam tutaj za porozumieniem bez-przemocy Marshalla Rosenberga. Wierzę w to, że grupa często wpada na ciekawsze pomysły niż pojedyncza osoba. Zaangażowani ludzie sami biorą odpowiedzialność za grupę, to co się w niej dzieje, pojawiające się napięcia, rozwijające się sojusze. Ujawnienie tego w procesie wspólnej pracy wymaga czasami wykonania ćwiczeń, albo wykorzystania konkretnych narzędzi. W tak rozumianej współpracy nie ma miejsca na liderkę/a, który zajmuje najważniejsze miejsce, ma pierwsze i ostatnie słowo. To członkinie/owie grupy ustalają cele, podejmują decyzje, ustalają plany ich wykonania i biorą za to odpowiedzialność. I wtedy dzieje się magia!

top